Prezydent Donald Trump podczas szczytu AI w Waszyngtonie zapowiedział zwrot w amerykańskiej polityce sztucznej inteligencji. W wystąpieniu uderzył w pomysł, by firmy rozwijające AI płaciły za wykorzystanie chronionych prawem autorskim treści do trenowania modeli. Uznał go za niewykonalny i grożący zahamowaniem innowacji, zwłaszcza w rywalizacji ze światowymi konkurentami.

    “Nie można oczekiwać, że program AI będzie skuteczny, jeśli za każdą przeczytaną książkę, artykuł czy cokolwiek innego trzeba będzie płacić” — mówił, porównując uczenie modeli do procesu zdobywania wiedzy przez człowieka, który nie podlega tantiemom ani negocjacjom licencyjnym.

    Deklaracje padły w momencie, gdy autorzy, wydawcy i inni posiadacze praw autorskich coraz głośniej wyrażają niepokój o to, w jaki sposób firmy AI korzystają z ich dorobku bez zgody, co już wywołało falę pozwów i debatę o granicach własności intelektualnej w erze modeli językowych.

    Trump odrzucił jednak twarde wymogi licencyjne jako niepraktyczne w realiach globalnego wyścigu. Wskazał też, że Chiny nie stosują porównywalnych ograniczeń, co jego zdaniem może zepchnąć USA z pozycji lidera.

    Sprawdź też: Zainstaluj DuckDuckGo i zapomnij o obrazkach AI w wyszukiwarce

    Donald Trump nie chce chronić praw autorskich

    Szczyt stał się zarazem sceną premiery rządowej strategii “America’s AI Action Plan”, opublikowanej 23 lipca 2025 r. Dokument wyraźnie dystansuje się od podejścia administracji Joe Bidena, które akcentowało zarządzanie ryzykiem, ochronę konsumentów i bezpieczny rozwój.

    Nowy plan stawia przede wszystkim na deregulację i jednoznaczny kurs na konkurencyjność. Na 28 stronach zebrano około 90 rekomendacji mających przyspieszyć innowacje, rozbudować infrastrukturę i wzmocnić amerykańskie przywództwo na rynkach międzynarodowych.

    Ważny akcent pada na ekspansję eksportową “pełnego stosu” rozwiązań, od oprogramowania i sprzętu po dane i standardy techniczne. I wszystko we współpracy agencji federalnych z konsorcjami przemysłowymi i z naciskiem na rynki sojusznicze.

    Aby zapewnić skalę niezbędną do rozwoju AI, plan przewiduje przyspieszenie budowy nowych centrów danych poprzez luzowanie wieloletnich regulacji środowiskowych, udostępnianie gruntów federalnych i uproszczenie procedur pozwoleń w całym kraju. Administracja sugeruje także wyłączenia centrów danych spod części przepisów kluczowych ustaw ekologicznych, tak by infrastruktura nadążała za rosnącym zapotrzebowaniem na energię generowanym przez AI i chmurę obliczeniową. W logice dokumentu to warunek utrzymania tempa inwestycji i zapobiegania wąskim gardłom mocy oraz przyłączeń.

    Czytaj też: OpenAI usunęło potencjalne dowody naruszenia praw autorskich w sprawie New York Times

    Strategia na AI inna, niż oczekiwano

    Strategia zakłada federalną interwencję w przypadku regulacji stanowionych przez poszczególne stany, które zostaną uznane za nadmiernie restrykcyjne dla biznesu AI. Biały Dom podkreśla, że przyszłość technologii powinna podlegać jednemu, ogólnokrajowemu standardowi, a nie mozaice rozporządzeń.

    W skrajnych sytuacjach finansowanie federalne projektów AI mogłoby zostać wstrzymane wobec stanów forsujących agresywne podejścia regulacyjne. Równolegle Federalna Komisja Łączności (FCC) i Federalna Komisja Handlu (FTC) mają przeanalizować – i w razie potrzeby kwestionować – działania władz stanowych i orzeczenia sądowe uznane za nadmiernie obciążające innowacje.

    Wyraźny rys ideologiczny pojawia się w kryteriach zamówień publicznych. Rządowe kontrakty na duże modele językowe i inne systemy “wysokiego wpływu” mają trafiać wyłącznie do firm, których technologie zostaną uznane za wolne od odgórnego ideologicznego uprzedzenia. Biały Dom zapowiada usunięcie z oficjalnych ram zarządzania ryzykiem AI wymogów odnoszących się do różnorodności, równości i inkluzji (DEI), dezinformacji oraz klimatu. Przedstawia to jako obronę “obiektywnej prawdy” i “wolności słowa” w dobie algorytmów.

    Mimo ostrych wypowiedzi na temat praw autorskich, sam plan nie rozstrzyga bezpośrednio kwestii licencyjnych związanych z danymi treningowymi. Brak precyzyjnych wskazówek w tej sprawie pozostawia spory prawne otwarte, a przedstawiciele administracji sygnalizują, że to sądy powinny wyznaczyć granice dopuszczalnego użytku.

    Dokument dotyka natomiast zjawiska deepfake’ów, zapowiadając opracowanie nowych wytycznych federalnych i “dobrowolnych ram sądowo‑technicznych”. Mają one pomóc wymiarowi sprawiedliwości w ocenie autentyczności materiałów audio, wideo i obrazów.

    Łatwiej dla firm z USA

    Inicjatywa idzie również w kierunku odwrócenia części regulacji z okresu Bidena, które uznano za hamulec dla rozwoju AI – w tym ograniczeń eksportowych na zaawansowane układy scalone oraz zarządzeń wykonawczych dotyczących dezinformacji. W zamierzeniu ma to umożliwić amerykańskim firmom, takim jak Nvidia, AMD, Google, Microsoft czy Meta, swobodniejsze wdrażanie technologii na świecie. Zapewni też wzmocnienie wpływów USA w rywalizacji, którą Trump określa jako definiującą dla XXI wieku.

    Zapowiedziany kurs zwiastuje ostrą debatę o granicach deregulacji i o tym, jak godzić dynamikę innowacji z ochroną praw twórców, konsumentów i środowiska. Zwłaszcza że energetyczny i infrastrukturalny apetyt AI rośnie, a spory wokół własności intelektualnej i odpowiedzialności za szkody wyrządzane przez modele dopiero wchodzą w decydującą fazę.

    Wobec niejednoznaczności w obszarze praw autorskich oraz ambitnych planów ekspansji infrastruktury to sądy, regulatorzy i sam rynek będą teraz nadawać tempo i kształt amerykańskiej polityce AI. Jej fundamentem – przynajmniej w obecnej odsłonie – ma być deregulacja.